sobota, 2 sierpnia 2014

Czwartkowe zbiory i przetwory - czernica

Hej, hej
w czwartek wybrałam się z siostrą swoją rodzoną na czernice, chyba gdzieś w Polsce nazywają to jeszcze ostrężyna czy jakoś tak. Zwał jak zwał, ale do rzeczy, nazbierałyśmy wiadro około 10 litrów. Pomijając to iż nas przelało do suchej nitki to zaliczam zbiory do udanych.
Po powrocie do domku, odrobieniu się z dzieciakami, zabrałam się za przetwarzanie czernic. Wieczorkiem było już znośnie chłodno, otworzyłam okno w kuchni - dzięki moskitierze nie nawlatywało mi żadne dziadostwo tupu ćmy, komary czy muchy a nie daj Boże szerszenie - i produkcja przebiegła całkiem miło i sprawnie.
Proporcje które przyjęłam to około 3,5 litry czernic, około 1,5 litra wody - zagotować, przecedzić przez gazę na durszlaku. Do powstałego soku dodać około 2 kg cukru, zagotować, przelać do słoiczków lub butelek. W moim przypadku były to buteleczki 0,33 ml. Po napełnieniu sokiem buteleczek dodawałam po 2 łyżeczki spirytusu - może być wódka.
Ostateczny wynik to 30 buteleczek 0,33 ml oraz 4 butelki 0,75 ml. Cudnie.
Zapasów na zimę ciągle przybywa.
W trakcie produkcji oraz efekt końcowy.


Planuję jeszcze soki z malin - obowiązkowo choćby ze względów tego, że potrzebny będzie mi w razie tzw. grypy żołądkowej. Co roku zaliczam tego wirusa - masakra. Oraz oczywiście ze względu na dzieci. Następny w kolejce jest jeszcze sok z czarnego bzu, który słynie ze swych właściwości podnoszących odporność. 
Pozdrawiam cieplutko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz