piątek, 6 lipca 2012

Odgrzebane z szafy...
Co by nie pisać, co by nie mówić dawno a nawet bardzo dawno mnie nie było choć muszę przyznać trochę podglądałam Wasze blogi i zazdrościłam czasu na ich pisanie i spełnianie się w różnych formach jakie czynicie Musze przyznać trochę z lenistwa ale i trochę z powodu innych obowiązków - dwu letnia córa - mnie nie było.
Teraz spodziewam się drugiego dziecka, jest to dla mnie trudny czas z powodu tego iż jest to ciąża zagrożona. Parę tygodni wstecz wylądowałam na dłuższy okres w szpitalu i gdyby nie szydełko chyba bym tam zwariowała do reszty. W czasie mojego przymusowego "SPA" jak to nazwał mój mąż zrobiłam zaległy bieżnik dla teściowej - zdjęcia brak - ale postaram się to nadrobić. Kolejną serwetkę którą wydziergałam była oto ta:
I jak to zwykle bywa powędrowała w ręce Pani Ani, z którą pracuję od jakichś dwóch lat.
Czy wy też tak macie, że większość waszych prac wędruje do innych rąk?
Popełniłam również bieżnik - ten z kolei dla siostry:)





Po wizycie w szpitalu lekarz zalecił leżenie, dużo odpoczynku mało ruchu więc odgrzebałam metryczkę, która była dla mojej pierwszej córy i po dwóch latach doczekała się happy endu. Dzisiaj została zaopatrzona w ramkę, teraz czeka na wyznaczenie honorowego miejsca. To jest mój pierwszy haft krzyżykowy i jestem z niego bardzo dumna.