sobota, 16 sierpnia 2014

Expresem

W ostatnim czasie jestem strasznie zalatana, za sprawą przetworów. Oraz tego ze wybieram się na urlop. w sumie pisząc ten post już na nim jestem. Więc może teraz coś sensownego opublikuję.
W wielkim skrócie pisze tylko że powstały soki malinowe, papryka, sałatka z kapustą i ogórkami.
Oraz zaczynam dłubać ocieplacz Inspira Cowl, ale to w następnym poście :)

niedziela, 3 sierpnia 2014

Jak usunąć plamę z pisaka - mazaka z ubrań

Dzisiaj post strikte praktyczny. Jako pełno etatowa żona i matka, rodzinka zapewnia mi czasem wyzwania godne Perfekcyjnej Pani Domu. Choć sposób nie zaczerpnięty od Perfekcyjnej to jak widać skuteczny.
Do rzeczy.
Przychodzi mąż z pracy i oznajmia:
-Kochanie poplamiłem koszulę pisakiem, Da się coś z tym zrobić?
Pierwsze co przyszło mi na myśl to ...zmywacz do paznokci.
Kiedyś pisałam,ze fantastycznie spisał się w usuwaniu flamastra z paneli, więc postanowiłam wypróbować i tym razem. Plama wyglądała tak.

Potraktowanie plamy wacikiem nasączonym w zmywaczu oraz później polanie koszuli zmywaczem zlikwidowało ją. Ku uciesze mojej i męża - wszak to jego jedna z ulubionych koszul :)
Uwaga !!!!
Zawsze sprawdzajcie jak zachowują się kolory danej odzieży pod wpływem zmywacza, w jakimś nie widocznym miejscu.
Koszula po operacji wywabiania plam.

Chciałam Wam napisać o drugiej części wycieczki do Dobczyc ale zaginęły mi gdzieś zdjęcia :( mam nadzieję ze nie zostały skasowane. 
Miłej niedzieli życzę, dzisiaj wybieramy się nad Rabę - poleniuchować. 

sobota, 2 sierpnia 2014

Czwartkowe zbiory i przetwory - czernica

Hej, hej
w czwartek wybrałam się z siostrą swoją rodzoną na czernice, chyba gdzieś w Polsce nazywają to jeszcze ostrężyna czy jakoś tak. Zwał jak zwał, ale do rzeczy, nazbierałyśmy wiadro około 10 litrów. Pomijając to iż nas przelało do suchej nitki to zaliczam zbiory do udanych.
Po powrocie do domku, odrobieniu się z dzieciakami, zabrałam się za przetwarzanie czernic. Wieczorkiem było już znośnie chłodno, otworzyłam okno w kuchni - dzięki moskitierze nie nawlatywało mi żadne dziadostwo tupu ćmy, komary czy muchy a nie daj Boże szerszenie - i produkcja przebiegła całkiem miło i sprawnie.
Proporcje które przyjęłam to około 3,5 litry czernic, około 1,5 litra wody - zagotować, przecedzić przez gazę na durszlaku. Do powstałego soku dodać około 2 kg cukru, zagotować, przelać do słoiczków lub butelek. W moim przypadku były to buteleczki 0,33 ml. Po napełnieniu sokiem buteleczek dodawałam po 2 łyżeczki spirytusu - może być wódka.
Ostateczny wynik to 30 buteleczek 0,33 ml oraz 4 butelki 0,75 ml. Cudnie.
Zapasów na zimę ciągle przybywa.
W trakcie produkcji oraz efekt końcowy.


Planuję jeszcze soki z malin - obowiązkowo choćby ze względów tego, że potrzebny będzie mi w razie tzw. grypy żołądkowej. Co roku zaliczam tego wirusa - masakra. Oraz oczywiście ze względu na dzieci. Następny w kolejce jest jeszcze sok z czarnego bzu, który słynie ze swych właściwości podnoszących odporność. 
Pozdrawiam cieplutko.